KS Mszczonowianka

Pechowa porażka z Okęciem

10 maja 2014, godz. 11:28, 280 wyświetleń  

Rozmiar tekstu: A A A

Mszczonowianka niespodziewanie przegrała z Okęciem Warszawa 1:2 (1:0) decydującą bramkę tracąc w ostatniej akcji meczu! Gola dla podopiecznych Rafała Dopierały, który przed meczem świętował 5-lecie pracy w Mszczonowiance, zdobył Piotr Nawrocki z rzutu karnego.

 

To niewiarygodne, ale odkąd Mszczonowianka została liderem IV ligi zaczęła mieć problemy z wygrywaniem. Wyniki w lidze układają się pod podopiecznych Rafała Dopierały, którzy gdyby grali równie skutecznie i efektywnie jak choćby na początku rundy wiosennej, dziś byliby już jedną nogą w III lidze, a tak walka o awans zapowiada się do końca i „na noże”. Mecz z Okęciem był 3 z rzędu w którym mszczonowianie nie potrafili zgarnąć kompletu punktów.

Pierwsza połowa nie wskazywała na to, że w tym spotkaniu może dojść do niespodzianki. Wyrównane były tylko pierwsze minuty, ale dość szybko Mszczonowianka zepchnęła gości do głębokiej defensywy i raz za razem dochodziła do sytuacji strzeleckich. Pachniało bramką, ale nieco irytujący był brak skuteczności mszczonowian.

W 6 minucie dobrze grający do przerwy Bartłomiej Nowak świetnie w tempo zagrał do Kamila Łojszczyka, który wychodząc na czystą pozycję został nieprzepisowo powstrzymany przez obrońcę Okęcia. Sędzia najwyraźniej uznał, że napastnik gospodarzy „wyganiał się” nieco w lewą stronę, bo z kieszonki wyciągnął tylko żółty kartonik, a mógł czerwony i specjalnie nikt nie miałby o taką decyzję pretensji. Z rzutu wolnego ładnie przymierzył Piotr Nawrocki, ale efektowną obroną popisał się bramkarz Okęcia.

W 23 minucie ponownie Łojszczyk znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i wydaje się, że spokojnie mógł próbować go mijać lub lobować, bo bramkarz wyszedł z bramki i już praktycznie w ciemno kładł się licząc na strzał po ziemi i „Kama” rzeczywiście tak zrobił, strzelając obok słupka.

W 30 minucie wreszcie padła bramka, ale było w tym dużo przypadku. Tym razem sam na bramkę Okęcia ruszył Nowak, który również przegrał pojedynek z bramkarzem Okęcia, ale na jego szczęście podbita piłka spadła mu jeszcze na głowę i próbując zgrać do środka trafił w rękę obrońcy. Sędzia podyktował rzut karny, który na bramkę pewnie zamienił Nawrocki. Do przerwy 1:0 i wydawało się, że jeśli Mszczonowianka utrzyma tempo i jakość gry z I połowy, to nie będzie miała problemów z zainkasowaniem 3 punktów.

Tymczasem po przerwie wróciły stare grzechy gospodarzy, którzy nieco uśpieni prowadzeniem zbyt głęboko cofnęli się pod własną bramkę i goście wyczuli swoją szansę. Zemściło się to w 57 minucie, gdy zawodnik Okęcia ruszył do prostopadłej piłki, Michał Kwiatkowski dobrze skrócił mu kąt, ale ten idealnie przymierzył z dość ostrego kąta mieszcząc piłkę w samym okienku bramki Mszczonowianki. 1:1.

Dopiero po stracie gola gospodarze ponownie ruszyli do ofensywy, dość łatwo dochodzili do pozycji strzeleckich, jednak celowniki mieli tego dnia wyjątkowo rozregulowane, a przodował w tym Kamil Łojszczyk, który wykorzystując tylko stuprocentowe sytuacje mógł skończyć mecz przynajmniej z hat-trickiem.

W 67 minucie świetnie prawą stroną urwał się Norbert Dobski, który na wysokości pola karnego minął już wychodzącego z bramki golkipera Okęcia, wyłożył piłkę Łojszczykowi, który mając pustą bramkę zamiast uderzać z pierwszej piłki, próbował ją jeszcze przyjmować i został zablokowany przez ofiarnie interweniującego obrońcę.

W 76 minucie przebić zawodnika Okęcia pod względem urody zdobytej bramki próbował Tomasz Bogołębski, pięknie uderzył z niemal 30 metrów, jednak lecąca z prędkością pocisku piłka odbiła się tylko od poprzeczki. Bramkarz nie miałby w tej sytuacji nic do powiedzenia.

W 81 minucie Dariusz Cackowski świetnym prostopadłym podaniem uruchomił Łojszczyka, który po raz kolejny w tym spotkaniu znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i... skiksował, posyłając piłkę obok słupka.

W 85 minucie fatalny błąd przydarzył się Michałowi Kwiatkowskiemu, który wznawiając grę z linii pola bramkowego podał piłkę wprost pod nogi stojącego przed polem karnym napastnika Okęcia, ale ten, chyba zaskoczony zaistniałą sytuacją, nie trafił praktycznie do pustej bramki.

Gdy wydawało się, że mecz ten zakończy się niezbyt sprawiedliwym z przebiegu gry remisem, stała się rzecz jeszcze gorsza. W 93 minucie, a więc ostatniej doliczonego czasu gry, Nawrocki w dość łatwy sposób dał się ograć przy linii bocznej zawodnikowi Okęcia, ten następnie wzdłuż linii końcowej wpadł w pole karne i wyłożył piłkę koledze, który skierował ją z 5 metrów do pustej bramki! Piłka przekroczyła linię bramkową, a sędzia w tym momencie zakończył spotkanie nie pozwalając Mszczonowiance już nawet na wznowienie gry od środka! Konsternacja, szalona radość gości i rozpacz piłkarzy Mszczonowianki, którzy jeszcze długo nie mogli podnieść się z murawy.

Piłka nożna nie zawsze jest sprawiedliwa, ale to za to kochają ją kibice. Szkoda, że w taki sposób przekonali się o tym akurat gracze Mszczonowianki.

Mszczonowianka – Okęcie Warszawa 1:2 (1:0)

Bramka dla Mszczonowianki: 1:0 Nawrocki (30' – karny)

Mszczonowianka: Kwiatkowski – Czarnecki (85' Pastewka), Nawrocki, Cackowski, Darnowski, Nowak, Bogołębski, Ciesielski, Skórzyński, Białek (46' Dobski), Łojszczyk.


Komentarze

Twój nick: WYŚLIJ

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. KS Mszczonowianka nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.


Brak komentarzy.